dzisiaj jest sobota, 20 kwietnia 2024
Booking.com

Kliknij województwo, aby zobaczyć atrakcje.

Mapa atrakcji dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warmińsko-mazurskie wielkopolskie zachodniopomorskie

Kliknij województwo, aby zobaczyć wycieczki.

Mapa wycieczek dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warmińsko-mazurskie wielkopolskie zachodniopomorskie

Kliknij województwo, aby zobaczyć noclegi.

Mapa noclegów dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warmińsko-mazurskie wielkopolskie zachodniopomorskie

Rowerowy Szlak Orlich Gniazd - pomysł na wyjazd rowerowy z dziećmi

2024-04-07 23:26

Wyjazd rowerowy na Szlak Orlich Gniazd to było moje marzenie. Bardzo chciałem pojechać i przeżyć przygodę wspólnie z synem. Z różnych względów długo musiałem je odkładać albo przekładać, ale wreszcie przyszło zacząć mi je realizować w maju 2021 - trasę postanowiliśmy pokonać w trakcie kilku wyjazdów weekendowych.

Na trasę pierwszego odcinka wybrałem się ze sprawdzoną z poprzednich wyjazdów ekipą - z synem Szymonem (lat 6), Marcinem i jego córką Kalą (lat 6,5) oraz Kubą i jego synem Staśkiem (lat 5).

Drugi odcinek zrobiliśmy w październiku wspólnie z Szymonem oraz Marcinem i Teo (5 lat).

Trzeci odcinek zrobiliśmy w maju 2022 r. wspólnie z Szymonem, Marcinem i Teo oraz Maćkiem i Michałem (lat 7).

Pierwszy dzień - padało przez ok. 4h jazdy, mimo to dzieciaki zachowały dobre humory i dzielnie pedałowały.

Dojazd

Szlak można rozpocząć w Krakowie lub w Częstochowie. My zdecydowaliśmy się na rozpoczęcie naszej przygody w Częstochowie. Można do niej dojechać pociągiem (taki był pierwotny plan) ale z powodu skrócenia pierwszego wyjazdu i problemów logistycznych, zdecydowaliśmy, że dojedziemy samochodami. Jeden samochód zostawiliśmy na parkingu kempingu Gościńca Jurajskiego w Podlesicach, skąd odebrał nas Marcin a drugi w Częstochowie.

Pierwszy nocleg, jeszcze przed wyruszeniem na trasę, zapewnił nam Hostel Centrum, zlokalizowany niedaleko startu Szlaku - bardzo przyjemne miejsce, schludnie i niedrogo. Polecamy!

W pierwotnych planach mieliśmy dojechać pociągiem lub samochodem do Częstochowy w czwartek, w piątek wyruszyć na szlak i po 3 dniach dojechać na wysokość Zawiercia - stamtąd wrócić pociągiem do Częstochowy lub Warszawy. Niestety musiały ulec zmianie.

Poniżej mapa Szlaku Orlich Gniazd dzięki serwisowi Velomapa.pl - możliwe również pobranie pliku Szlak Orlich Gniazd - gpx.

Pobierz gpx i zobacz więcej na velomapa.pl

ETAP I

Dzień I - Częstochowa - Złoty Potok

Na szlak wyruszamy ok. 9:30. Nie śpieszy się nam, gdyż od rana siąpi deszcz, który wg prognoz ma ustąpić dopiero ok. 14:30 (prognozy niestety się sprawdziły)! Nie wróży to najlepiej ale dzieciaki są w dobrych nastrojach, chętne do rozpoczęcia przygody podczas kolejnego Rowerowego Wyjazdu Tatusiowego.

Mimo padającego deszczu ekipa zmotywowana i gotowa na 40 km trasę :)

Z rowerowym Szlakiem Orlich Gniazd rozpoczynamy przygodę w okolicach Dworca PKP, by następnie przejechać na Aleje NMP. Nie odwiedzaliśmy Jasnej Góry gdyż część ekipy zrobiła to dnia poprzedniego a nas czekało dzisiaj spore wyzwanie - 40 km w deszczu z dziećmi, w pagórkowatnym terenie. Stąd wyjeżdżamy z centrum miasta ulicą Mirowską, która prowadzi nas poza granicę Częstochowy. Brakuje drogi dla rowerów ale ponieważ jedziemy z dziećmi poniżej 10 roku życia, mamy prawo korzystać z chodnika, co zapewnia nam bezpieczny przejazd. Szlak dosyć szybko pokazuje swój charakter, gdyż po kilkunastu minutach jazdy pojawia się pierwszy, wymagający dla dzieci podjazd na Złotą Górę. Na szczęście tam gdzie jest podjazd jest też zjazd, który rozpędza dzieciaki na kolejne kilkaset metrów.

Pierwsze kilka godzin wyjazdu to ciągły deszcz - mimo to humory dopisywały :) - fot. Kuba Ruta - www.nastopach.pl

W Mirowie (dzielnicy Częstochowy), zjeżdżamy na lokalną drogę, tutaj zaczyna się też kolejny bardzo stromy podjazd, a następnie kolejny. Niedługo potem wjeżdżamy w leśną drogę asfaltową, która przechodzi w całkiem nieźle utwardzoną, leśną, bardzo przyjemną drogę, która prowadzi nas do wsi Kusięta. Tutaj robimy pierwszy dłuższy przystanek - przemoczone dzieciaki wymagają zmiany przynajmniej części ubrań i posilenia się, gdyż deszcz oraz niska temperatura powodują, że jest im zimno. Na szczęście ciepła herbata z termosu i dobre nastroje dzieciaków ratują ten dzień. Wspólnie stwierdziliśmy, że spanie pod namiotem w takich warunkach będzie bardzo trudne i nie pozwoli na wysuszenie butów i ubrań, dlatego organizujemy nocleg w agroturystyce w Złotym Potoku. Ruszamy w kierunku Olsztyna. Jadąc przez Kusięta mogliśmy jechać chodnikiem ale za zaraz za tabliczką oznaczającą koniec miejscowości musieliśmy wyjechać na drogą asfaltową. Na szczęście kierowcy w znakomitej większości zachowywali się bardzo odpowiedzialnie i nie mieliśmy żadnej stresującej sytuacji. Do Olsztyna wjeżdżamy ulicą Mstowską z nadzieję, że tu się posilimy (dzieciaki coraz częściej wspominają o ciepłej zupie) i doczekamy lepszej pogody. Udało się znaleźć otwartą restaurację z możliwością wysuszenia ubrań (ogromne podziękowania dla obsługi z restauracji Basteja - uratowaliście nam ten dzień pozwalając rozwiesić mokre ubrania i buty by je wysuszyć!). Gdyby nie możliwość zjedzenia ciepłego posiłku w komfortowych warunkach, wysuszenia butów, kurtek bluz dzieciaków, musielibyśmy ratować się skróceniem trasy i modyfikacją planów.

Pierwszy z Orlich Gniazd - zamek Olsztyn - fot. Kuba Ruta

Wysuszone i najedzone dzieciaki nabrały ponownie ochoty na dalszą jazdę. Najpierw jednak poszliśmy na zwiedzanie pierwszego z zamków a w zasadzie ruin zamku w Olsztynie oraz na lody, gdyż w słonecznym Olsztynie wyszło słońce i zrobił się piękny dzień :) Zamek a raczej jego ruiny, robią wrażenie swoim ogromem. Jakże musiał być ogromny setki lat temu w czasach swej świetności. W ramach zwiedzania dzieciaki wspinają się na skałki, zachwycają się wypasającymi się owcami, w tym owczymi niemowlakami i zdobywają wieżę widokową, z której rozpościera się widok na Jurę i Częstochowę. I właśnie w trakcie zwiedzania zamku wychodzi piękne słońce, które pozwala wysuszyć pozostałą część ekwipunku i nabrać ochoty na dalszą jazdę :)

Kubikes 20S na terenowych oponach spisał się znakomicie na wymagających trasach Szlaku Orlich Gniazd.

Kubikes 20S na terenowych oponach spisał się znakomicie na wymagających trasach Szlaku Orlich Gniazd.

W samym Olsztynie jest kilka innych atrakcji - polecamy jeszcze ruchomą szopkę czyli Izbę Twórczą Jana Wiewióra, lokalnego artysty (tym razem z powodu późnej godziny musieliśmy odpuścić) a na rynku miniaturkę zamku. Ruszamy ponownie na szlak, który prowadzi nas polną drogą za zamkiem dając nam bardzo interesujący widok na zamek. Nawierzchnia nie jest asfaltowa ale została ubita i jedzie się po niej wystarczająco dobrze, nawet po kilku godzinach deszczu - takie rozwiązania lubimy. Tam, gdzie możliwe, bez zbędnego asfaltowania natury. Aż do Zrębic jedziemy przez lasy i łąki, dopiero w tej niewielkiej wsi wjeżdżamy ponownie na rzadko uczęszczaną drogę asfaltową by po kilkunastu minutach jazdy ponownie wjechać w utwardzone leśne drogi. W Zrębicach mijamy zabytkowy Kościół Św. Idziego (tutaj lekko mylą nas znaki - mieszają się stare oraz nowe drogowskazy) ale na szczęście obraliśmy prawidłowy kierunek - Krasawa i Złoty Potok, drogą asfaltową. Kilkaset metrów przed miejscowością Siedlec mieliśmy jedyną niebezpieczną sytuację gdy ktoś postanowił nas wyprzedzać mimo jadącego z naprzeciwka samochodu.

W Siedlcu skręcamy w lewo w leśne, utwardzone drogi, które przez miejscowość Bogdaniec prowadzą nas aż do samego Złotego Potoku (ostatni kilometr przed Złotym Potokiem droga jest bardzo nieprzyjemna, z licznymi wystającymi ostrymi kamieniami. Jedziemy piękną ale wymagającą Aleją Klonową. To tutaj musiałem po raz pierwszy tego dnia popiąć hol Follow Me, gdyż po bolesnym upadku, bardzo już zmęczony Szymon był tak rozstrzęsiony, że potrzebował wsparcia na tym trudnym odcinku). Kilkaset metrów dalej, po ochłonięciu i zobaczeniu w oddali pasących się koni, jechał już sam. Jazda po Złotym Potoku to czysta bajka, wygodna, bezpieczna DDR. Meldujemy się w agroturystyce i jedziemy na pstrąga nad staw Amerykan. Ten dzień zakończyliśmy ok. 40 km (odcinek Częstochowa - Złoty Potok to 36,7 km ale my kręciliśmy się po Olsztynie i Złotym Potoku) i prawie 400 m podjazdów.

Dzień II - Złoty Potok - Bobolice - Podlesice

Złoty Potok to miejscowość położona nad kilkoma stawami utworzonymi na rzece Wiercica. W miejscowości warto odwiedzić Zespół Pałacowo-Parkowy wraz z Pałacem Raczyńskic, pomnik Nosiwódki, rezerwat Parkowe, park linowy czy Dawna Pstrągarnia Raczyńskich (obecnie Gospodarstwo Rybackie).

Rezerwat Parkowe za Złotym Potokiem - pagórkowaty teren wymagał sporego wysiłku od dzieci.

Rezerwat Parkowe za Złotym Potokiem - pagórkowaty teren wymagał sporego wysiłku od dzieci.

Spod naszej agro ruszamy znaną nam z poprzedniego dnia drogą w kierunku stawu Amerykan by zanurzyć się w bukowym lesie, który porasta okoliczne wzgórza. Jura pokazuje swój charakter, liczne skałki po trasie, Grota Niedźwiedzia, przy której się zatrzymujemy by sprawdzić czy nie śpi stary, poczciwy niedźwiedź. Niedaleko stąd znajdują się jeszcze Brama Twardowskiego i Diabelskie Mosty - skalne ostańce o ciekawych kształtach. My jednak odpuszczamy sobie te atrakcje, bo zaplanowaliśmy podejście do ruin zamku Ostrężnik.

Skały, ostańce, ruiny zamków, jaskinie - Szlak Orlich Gniazd to mnóstwo atrakcji na każdym kroku, szczególnie dla dzieci.

Skały, ostańce, ruiny zamków, jaskinie - Szlak Orlich Gniazd to mnóstwo atrakcji na każdym kroku, szczególnie dla dzieci.

Samego zamku niewiele zostało i trzeba użyć wyobraźni oraz wspomóc się tablicą informacyjną aby zwizualizować sobie jak kiedyś wyglądał zamek, jaskinie natomiast zrobiły na Szymku duże wrażenie. Cały czas jedziemy w pagórkowatym terenie po dobrze ubitej leśnej drodze, wśród dających wytchnienie od słońca, drzew. Dzieciaki odczuwają trudy poprzedniego dnia i potrzebują dodatkowej motywacji. Ta przychodzi w Czatachowej, w której zaczyna się blisko 20 km asfaltowa droga rowerowa, która prowadzi nas przez dające wytchnienie lasy. Jedziemy w kierunku Żarek. A tutaj? Niespodzianka. Czeka na nas Muzeum Dawnych Rzemiosł w Starym Młynie - bardzo ciekawie zorganizowana ekspozycja, nie tylko dla dzieci ale i dla dorosłych. Po zwiedzaniu obiad i lody na żareckim rynku

W Starym Młynie - Muzeum Dawnych Rzemiosł w Żarkach - fot. Kuba Ruta

W Starym Młynie - Muzeum Dawnych Rzemiosł w Żarkach - fot. Kuba Ruta

Żarki, Stary Młyn i zabytkowe stodoły opuszczamy wyjeżdżając ponownie na asfaltową ścieżkę, od razu wspinając się na długi i wymagający dla dzieciaków Gościniej Mirowski - drogę prowadzącą wśród pól a na końcu przez las, do Mirowa. Po zdobyciu wysokosci czeka nas lekko tylko pofałdowana trasa  z wiatami przy których można odpocząć i zjeść a następnie długi zjazd w dół w kierunku kolejnego "orlego gniazda" - jednego z głównych punktów programu - zamku w Mirowie. W sezonie jest tu bardzo dużo turystów i trzeba uważać gdyż trasa przez wieś prowadzi drogami publicznymi. Wejście na zamek a w zasadzie na teren zamku, gdyż jest on w remoncie i nie można go na razie zwiedzać, jest płatne. Obok zamku przepiękna skałka, która w oka mgnieniu pada łupem naszych małych rowerzystów. Przy zejściu jednak musiałem pomagać gdyż obawa o zjazd zakończony złamaniem była zbyt duża.

Wspinaczka na skałę na terenie zamku w Mirowie.

Stąd ruszamy do Bobolic, w których jest już całkowicie odbudowany kolejny zamek. Jedziemy drogą asfaltową, z ograniczeniem do 30 km/h. Na szczęście jest już dosyć późno i prawie cały ruch turystyczny ustał. W sezonie jednak na drodze jest bardzo duży ruch samochodów. Zamek widać już z odległości kilkuset metrów, prezentuje się wspaniale, rob wrażenie na każdym z nas. Tutaj postanawiamy zakończyć nasz pierwszy etap, dzieciaki są już bardzo zmęczone. W ciągu 2 dni zrobiły ponad 60 km w wymagającym terenie. Ruszam po samochód do odległych o ok. 12 km Podlesic.

 Odbudowany zamek w Bobolicach.

ETAP II

Dzień III - Podlesice - Podzamcze (Zamek Ogrodzieniec)

Ze względów logistycznych oraz trudności ze znalezieniem noclegu nasz drugi etap zaczynamy w Podlesicach. Ponieważ to już październik i noce chłodne, zdecydowaliśmy się na nocleg w Gościńsu Jurajskim, na terenie którego jest także dobrej jakości pole namiotowe. Piękna pogoda spowodowała także, że nie było łatwo znaleźć wolny nocleg (w Bobolicach było to niemożliwe). Jak się później okaże, te 12 km mniej też było dobrym pomysłem, szczególnie z uwagi na mnogość atrakcji po trasie. Już w samych Podlesicach jest Góra Zborów, Jaskinia Głęboka oraz Centrum Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego Jury. My z racji na ograniczony czas, odpuściliśmy te wszystkie atrakcje. Znam je jednak z poprzednich pobytów i uważam, że warto je odwiedzić z dziećmi. Przy Gościńcu szlak odbija z głównej drogi (na szczęście wytyczony jest szeroki chodnik z dopuszczonym ruchem rowerów) w prawo przez wieś w kierunku zamku Bąkowiec. Ruch był raczej spokojny a dzieci mogły jechać po chodniku (o ile nie był zastawiony przez samochód). Na końcu wsi droga przechodzi w ubitą, polną drogę pomiędzy lasami i polanami. Jest tylko jeden moment gdzie musimy prowadzić rowery z powodu kiepskiej nawierzchni. Dla tych, którzy chcą spać na dziko, jest wiatka a po prawej stronie polana na której często nocują wspinacze i turyści. Wg ich relacji jest to miejsce, w którym można nocować - oczywiście pozostawiając to miejsce w stanie jakim zastaliśmy.

Piaszczysty odcinek Szlaku Orlich Gniazd pomięzy Podlesicami a zamkiem Bąkowiec.

Piaszczysty odcinek Szlaku Orlich Gniazd pomięzy Podlesicami a zamkiem Bąkowiec.

Po kilkudziesięciu metrach za stokiem narciarskim skręcamy w lewo, wspinając się pod górę dosyć trudną trasą, zniszczoną przez spływającą wodę. Na szczycie czeka nas jednak nagroda w postaci ruin zamku Bąkowiec, zlokalizowanych na terenie Ośrodka Wypoczynkowego Morsko Plus. Mimo, że samego zamku nie można zwiedzać, to jest on dużą atrakcją dla naszych chłopaków.

Ruiny zamku Bąkowiec.

Kontynuujemy wycieczkę asfaltową drogą w kierunku Skarżyc. Początkowo wspinamy się pod górę by następnie pędzić w dół doskonałej jakości drogą, z dopuszczonym ruchem samochodowym ale dającą dużo radości. Na zakończeniu tej trasy jedziemy kilkaset metrów szutrowym odcinkiem i dojeżdżamy do lokalnej drogi prowadzącej z Morska do Skarżyc - zamiast tego można pojechać mniej uczęszczaną drogą oznaczoną zielonym szlakiem rowerowym, wybudowaną w ramach projektu budowy tras rowerowcych.

W Skarżycach warto odwiedzić Kościół pw. Świętej Trójcy i św. Floriana - najstarsza część ma ponad 900 lat, w kościele piękna polichromia.

Kościół - Sanktuarium NMP Skarżyckiej - zabytkowy kościół na Szlaku Orlich Gniazd

Kościół - Sanktuarium NMP Skarżyckiej - zabytkowy kościół na Szlaku Orlich Gniazd

Dalej ruszamy ul. Okiennik czego jednak nie rekomendujemy rodzinom z dziećmi (gdy my jechaliśmy z naprzeciwka z dużą prędkością mijał nas kierowca, który nawet nie zwolnił widząc jadące rowerem dzieci). Zdecydowanie lepiej jechać zieloną trasą rowerową w kierunku Okiennika Wielkiego, bezpieczna, asfaltowa trasa. Może warto zmodyfikować tu trasę? Przy Okienniku spędzamy ponad godzinę, oglądamy próby pokonania dróg wspinaczkowych, obchodzimy skałę dookoła, wspinamy się na skały, jemy krótki posiłek. Warto zaplanować tu nawet dłuższy postój, zdecydowanie warto!

Okiennik Wielki - 50-metrowa skała, jeden z najbardziej rozpoznawalnych ostańców na Jurze

Okiennik Wielki - 50-metrowa skała, jeden z najbardziej rozpoznawalnych ostańców na Jurze

Stąd ruszamy w kierunku Kromołowa, rozpoczynając wspinaczkę na górę Chełm - ponad pół kilometra wspinaczki w górę, na szczęście po bardzo dobrej, asfaltowej nawierzchni (tutaj miło się zaskoczyliśmy, gdyż nasz przewodnik zawierał informację o zniszczonej nawierzchni ze sporymi kamieniami). Na górze piękny, jurajski widok a kawałek dalej lekko już zniszczona wiata odpoczynkowa przy której zatrzymujemy się na chwilę aby odpocząć. Dalej jedziemy w pofałdowanym terenie tą samą asfaltową drogą, to szybko pędzimy w dół, to mozolnie wspinamy się w górę. Na szczęście kolorowa jesień zapewnia miłe dla oka obrazki. W Kromołowie odnajdujemy nieduży plac zabaw oraz źródła rzeki Warty (są 2 - co ciekawe, podają różną dlugość rzeki ;) ). Spotykamy także starszego wiekiem ale zdecydowanie młodego duchem rowerzystę, z którym rozmawiamy dłuższy czas i ku naszej radości, postanawia nam towarzyszyć aż do zamku Ogrodzieniec. Jedziemy asfaltem by po kilkuset metrach zjechać na polną ale bardzo dobrze utwardzoną drogę, która przypomina nam trasy z wyjazdu rowerowego na Białoruś. Za Bzowem, w którym znajdują się źródła kolejnej rzeki - Czarnej Przemszy (tym razem onie odwiedzamy) wjeżdżamy na bardzo dobrej jakości lokalną drogę asfaltową (z normalnym ruchem pojazdów), pomiędzy otaczającymi nas polami. Niestety droga ta jest świetnym skrótem dla kierowców, którzy rozwijają na tej wąskiej drodze dość znaczne prędkości, nie zważając uwagi na jadące nią dzieci. W związku z tym decydujemy się jechać obok siebie, dzięki czemu oddzielamy naszych małych rowerzystów od jadących samochodów. Jest to jedyne rozwiązanie aby zapewnić bezpieczeństwo dzieciom. Zmusza kierowców do znacznego zredukowania prędkości, czasami wręcz zjechania lekko ma pobocze. Gdzieś po lewej możemy dostrzec Górę Birów i zrekonstruowane grodzisko, my jednak tego dnia jedziemy prosto na zamek, który ukazuje się naszym oczom, powodując u dzieciaków przypływ radości :) Kolejny z zamków już blisko, wystarczy przejechać przez centrum Podzamcza, przebić się przez dziesiątki straganów, setki odwiedzających gości i możemy zwiedzać zamek!

Nasza ekipa i nasz towarzysz przed zamkiem Ogrodzieniec.

Zamek Ogrodzieniec to największy ze wszystkich Orlich Gniazd, dzięki udziałowi w wielu produkcjach filmowych i organizacji wielu imprez cyklicznych chyba także jeden z najbardziej znanych. Jego ruiny, które można zwiedzać są bardzo rozległe. Wokół zamku a w zasadzie na drodze prowadzącej do zamku zlokalizowane są dziesiątki straganów i budek, ciężko więc przejść bez zatrzymania się w którejś z nich. Naszych chłopców na szczęście bardziej interesuje zamek niż stragany z pamiątkami. Na chłopcach robi niesamowite wrażenie swoim ogromem, wieloma zakamarkami i ciekawie poprowadzoną trasą.

Zamek Ogrodzieniec robi wrażenie wielkością.

Na samym początku drogi prowadzącej do zamku znajduje się kilka restauracji, w których można się posilić. Po zwiedzaniu i obiedzie, udajemy się na nocleg.

Dzień IV - Podzamcze (Góra Birów) - Ruiny Strażnicy w Ryczowie - Zamek Pilcza w Smoleniu

Na niedzielę pozostawiliśmy zwiedzanie grodu na Górze Birów. Jest to osada - zrekonstruowana na wzór słowiańskiego grodu z okresu wczesnego średniowiecza. Można go zwiedzić odbijając z drogi Bzów - Podzamcze. Ponieważ my zdecydowaliśmy się na zwiedzanie w pierwszej kolejności zamku, musieliśmy wrócić czerwonym szlakiem (ul. Partyzantów), mijając po drodze jedyne w Podzamczu pole namiotowe oraz miejsce postoju. Aby wejść na Górę trzeba wspiąć się następnie, dlatego rowery polecamy zostawić lekko poniżej. Grodzisko jest bardzo ciekawe, dookoła niego można zobaczyć liczne skałki, na których spotkamy licznych wspinaczy oraz jaskinie, do których na chłopcy bardzo chętnie wchodzą. Z góry rozpościera się wspaniały widok na całą okolicę.

Aby dostać się na Szlak należy wrócić się ul. Partyzantów, następnie pojechać wzdłuż drogi 790 i skręcić w prawo. Szlak jest dobrze oznaczony, nie powinno być problemu z jego odnalezieniem. Jedziemy szutrową drogą, mijając zamek po prawej stronie. Wyjeżdżamy na rozległe nieużytki.

Szlak Orlich Gniazd za zamkiem Ogrodzieniec prowadzi szutrową drogą wśród pól i lasów.

Szlak Orlich Gniazd za zamkiem Ogrodzieniec prowadzi szutrową drogą wśród pól i lasów.

Nawierzchnia jest niezła, choć znajdują się na niej liczne kamienie, przez co dzieci muszą mieć się na baczności, szczególnie, że trasa prowadzi lekko w dół, dodając dzieciom animuszu. Szutrowo-polny odcinek pokonujemy bardzo szybko dojeżdżając do asfaltowej drogi na skraju wsi. Znajdujs się tutaj 2 spore wiaty i miejsce na ognisko. Niestety nie było informacji o możliwości rozbicia namiotu. Czeka nas tutaj także długi i wymagający podjazd, na szczęście w malowniczej, jesiennej scenerii. Odbijamy także ok. 600 metrów w kierunku ruin strażnicy w Ryczowie, obiekowi z XiV w. Następnie jedziemy w kierunku Złożeńca, w którym znajdują się m.in. okopy z czasów I Wojny Światowej oraz miejsce odpoczynku a także kolejny, długi i wymagający podjazd, zakończony ostrym zjazdem w dół. Jadąc przez las i wśród pól docieramy do celu - Zamku Pilcza w Smoleniu! Wejście na zamek jest płatne. Kupując bilet przyczyniamy się do restauracji zamku. Zamek położony jest na szczcie zalesionego wzgórza, wokół zamku w weekendy panuje duży ruch samochodowy, dlatego trzeba zwrócić szczególną uwagę jadąc do niego drogą dojazdową. Także i tutaj jest duża wiata i miejsce na ognisko. Mimo, że zamek jest mocno zniszczony, można zwiedzić zarwno zamek dolny jak i wysoką, cylindryczną wieżę, z której rozpościera się piękny widok na okoliczne Pasmo Smoleńsko-Niegowonickie.

Widok z wieży zamku Pilcza w Smoleniu na okoliczne Pasmo Smoleńsko-Niegowonickie.

Widok z wieży zamku Pilcza w Smoleniu na okoliczne Pasmo Smoleńsko-Niegowonickie.

Tutaj kończymy nasz odcinek, z uwagi na konieczność powrotu po samochód do Podlesic i dosyć długą drogę powrotną, postanowiliśmy skrócić trasę, która pierwotnie była planowana Doliną Wiodącej aż do zamku w Bydlinie. Do Podlesic wróciłem wynajętą taksówką (Taxi Zawiercie) a następnie przyjechałem po Marcina i chłopców, skąd przez Pilicę ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.

Kontynuacja wkrótce :)

ETAP III

Na III etap Szlaku wybraliśmy się w nowej konfiguracji :) Do stałego składu, czyli Sebastiana z Szymonem i Marcina z Teo dołączył Maciek z Michałem, dla kórych był to pierwszy tego typu wyjazd. Podróż na start tego odcinka podzieliliśmy na etapy. W czwartek po południu wsiedliśmy w pociąg i dojechaliśmy do Zawiercia, w którym zatrzymaliśmy się w obiekcie noclegowym "do Poduchy", zlokalizowanym blisko szlaków rowerowych. Stąd następnego dnia, w piątek rano przemieszczamy się samochodami na miejsce startu III etapu - pod Zamek Pilcza w Smoleniu. Dlaczego postanowiliśmy nocować w Zawierciu i ten odcinek przebyć samochodami? Brak noclegów w okolicy Smolenia oraz obawa przed zbyt dużą liczbą kilometrów do pokonania z tak małymi dziećmi (jak pokażą kolejne dni - słuszna), w dodatku ruchliwymi drogami.

Dzień V - Zamek Pilcza w Smoleniu - Olkusz

Przygoda zaczyna od obejrzenia zamku przez Maćka z chłopakami a my z Marcinem przygotowujemy w tym czasie sprzęt - mocujemy sakwy na rowery, upewniamy się, co do przebiegu trasy i liczymy czas :)

Początek trasy spod zamku Pilcza to kilkaset metrów asfaltową drogą, krótki przejazd drogą 794 by skręcić w prawo w kierunku Podlesia i Doliny Wodącej - niezwykle malowniczego odcinka trasy, jedziemy asfaltową drogą, osiągając spore prędkości na granicy województw śląskiego i małopolskiego. Po drode mijamy niezwykle ciekawie skonstruowaną wiatę dla rowerzystów zjeżdżając z asfaltu na niezłej jakości drogę szutrową, przechodzącą w ziemną. Po kilku minutach jazdy zatrzymujemy się pod Jaskinią Biśnik, przy której robimy kilka minut przerwy na szybki serwis jednego z roweró i wspinaczkę pod jaskinię.

Po przejechaniu ok 3,5 km, w tym dosyć wymagających (trudna nawierzchnia i spore nachylenie) podjazdów robimy kolejną przerwę w punkcie odpoczynku - duża wiata z ławkami i stołami oraz miejscami na rowery. Jadąc lokalnymi drogami, głównie asfaltowymi o niedużym natężeniu ruchu samochodowego, dojeżdżamy do ruin zamku w Bydlinie. Choć większą atrakcją dla naszych dzieci są świetnie zrekonstruowane okopy pochodzące z okresu I wojny światowej. To właśnie tutaj polscy Legioniści w 1914 roku stoczyli bitwę, która przeszła do historii pod nazwą bitwy pod Krzywopłotami. Od jakiejś godziny jedziemy już w niewielkim deszczu ale mimo to nastroje dopisują. Po drodze mijają nas grupy rowerzystów przemierzające Szlak, przede wszystkim dorosłe osoby na rowerach MTB. Deszcz pada coraz mocniejszy, w Bydlinie, mimo dosyć niskiej temperatury, obowiązkowe lody dla chłopaków a kilkaset metrów dalej, zatrzymujemy się przy OSP Bydlin - obszerna wiata pozwoli schować się przed deszczem i ugotować ciepły posiłek. Dzięki uprzejmości osób znajdujących się na miejsci możemy skorzystać z toalet i wody do zagotowania posiłków. Powtarza się scenariusz z pierwszego odcinka, gdy padający deszcz dał się na tyle we znaki, że trzeba było zmieniać przemoczone ubranie ;)

Wiedząc, że za Jaroszowcem bęziemy musieli prowadzić w kopnym piachu objuczone sakwami rowery, lekko modyfikujemy trasę i wybieramy dłuższy ale wygodniejszy i szybszy odcinek asfaltowy. Kierujemy się na miejscowości Bogucin Duży, Bogucin Mały jadąc cały czas asfaltowymi drogami. Powoli jedziemy w kierunku Olkusza do zamku Rabsztyn. Najpierw ostry zjazd w dół by następnie pchać rowery pod wymagającą górkę - długą i stromą. Tutaj, z uwagi na coraz mniej czasu, odbiliśmy z oficjalnego szlaku i skierowaliśmy się na asfalt jadąc cały czas w deszczu. Zamek Rabsztyn - największe zaskoczenie na szlaku. Pamiętam go jako totalną ruinę jeszcze kilkanaście lat temu, na miejscu zastajemy kawiarnię, kilka osób z obsługi, częściowo przynajmniej odrestaurowany zamek z możliwością zwiedzania niedużej ekspozycji i zakupem pamiątek. Wszystko oczywiście przy wsparciu funduszy UE. Nawet mimo padającego deszczu zamek jest sporą atrakcją. Idziemy jeszcze odwiedzić Chatę Kocjana, niezwykle zdolnego konstruktora szybowców i samolotów, szefa wywiadu lotniczego AK, który przyczynił się do rozpracowania niemieckich rakiet V1 i V2 w trakcie II wojny światowej - niezwykłe osiągnięcie wywiadu Armii Krajowej, które pozwoliło ocalić wiele istnień ludzkich w Wielkiej Brytanii. Ciepły posiłek jemy w jednej z pobliskich restauracji, wracamy po rowery pozostawione kilkaset metrów od zamku i kierujemy się do Olkusza - jedyny nocleg jaki udało się znaleźć to Hotel Victoria - bardzo sympatyczna obsługa, położenie blisko szlaku i możliwość bezpiecznego przechowania wszystkich naszych rowerów :)

Dzień VI - Olkusz - Czerna

Dzień zaczynamy od zwiedzenia "Podziemnego Olkusza", do którego dojeżdżamy mijając po drodze figurki gwarków - przedstawiające dawne zawody, które wykonywali olkuszanie w czasach jego świetności. Podziemny Olkusz to bardzo ciekawie przygotowane ekspozycje w piwnicach dawnego Kwartału Królewskiego - przedstawia gónicze i hutnicze tradycje miasta. W trakcie zwiedzania multimedialnych wystaw możemy korzystać z audio przewodników, obejrzeć różnego rodzaju makiety, maszyny górnicze, podziemne wyrobiska i wielobarwne rudy ołowiu i srebra. Bardzo polecamy!

Następnie kluczenie ulicami miasta, chodnikami, drogami, drogami rowerowymi by w końcu wjechać w las i cieszyś się choć przez kilkanaście minut jazdą po leśnych ostępach. Kolejny odcinek to na zmianę dobrej jakości lokalne asfalty, leśne i szutrowe drogi. Dosyć trudny odcinek pomiędzy Zimnodołem a Polesiem - nawierzchnia ze sporej wielkości tłucznia, trasa mocno pagórkowata ze sporymi podjazdami i szybkimi zjazdami, wymaga wytrwałości i dobrego panowania nad rowerem, szczególnie po zjazdach. Dobrze też gdy rower ma szerokie opony i wymusza lekko pochyloną sylwetkę, co pozwala lepiej nad nim panować. Dzieciaki na rowerach z miejską, wyprostowaną sylwetką będą miały na pewno trudniej. Moment dekoncentracji może się skończyć upadkiem na jednym z licznych dużych kamieni. Po kilkuset metrach jednak mocno zwalniamy, wjeżdżając na jeden z najgorszych odcinków - leśną drogę, prowadząc rowery w kopnym piachu. Później jednak czeka nas rowerowa uczta - długi kilkukilometrowy zjazd asfaltowymi drogami z niesamowitym widokiem na Powroźnikową Skałę po lewej. Wyjeżdżamy prawie na końcu Racławic, z bardzo przyjemnej, wąskiej drogi asfaltowej wjeźdżamy na bardziej ruchliwą drogę prowadzącą w kierunku Paczółtowic. I właśnie na tej drodze mieliśmy najgroźniejszą z sytuacji jaka kiedykolwiek spotkała nas w trakcie wyjazdów rowerowych z dziećmi. Niewiele brakowało a nasz wyjazd zakończył by się na tej drodze...

W Paczółtowicach oglądamy piękny, drewniany Nawiedzenia NMP w Paczółtowicach a w lokalnym sklepie zaopatrujemy się prowiant na wieczorne ognisko i następny dzień. Do mety dzisiejszego dnia pozostało niewiele, musimy tylko trochę odbić z trasy i szybko będziemy na miejscu. Za szybko ale nie było innej możliwości - wszystkie dalsze agroturystyki były zajęte lub ich właściciele nie chcieli przyjąć nas tylko na 1 noc... Mieliśmy jeszcze możliwość noclegu u naszej znajomej klientki w Krzeszowicach ale nie chcąc robić problemu ze zwaleniem się tak dużej ekipy postanowiliśy zatrzymać się w Czernej w Gospodarstwie Agroturystycznym "Przy Leśniczówce". Jakże się zdziwiliśmy gdy nasz szybki skok do Czernej zmienił się w długą i żmudną wspinaczkę zakończoną przepięknym widokiem - jazda wzdłuż zielonych pól i bardzo miłe przyjęcie sprawiły, że zdecydowanie warto było się wspinać. Pyszny rosół pozwolił chłopakom zregenerować siły i już po chwili biegać do królików, byków, koni i szaleć na dużym terenie gospodarstwa. A my przystąpiliśmy do pieczenia kiełbasek na ognisku i długich rozmów na temat tego co za nami i jeszcze dłuższej o tym co jutro - długi, trudny odcinek z dużym limitem czasowym i nieprzekraczalną godziną odjazdu pociągu powrotnego do domu :)

Dzień VII - Czerna - Kraków

Podjazdy, które pokonaliśmy poprzedniego dnia, dzisiaj mogliśmy zjechać z zawrotną dla dzieciaków prędkością. W dodatku dzięki rozpoczęciu trasy w Czernej nasz zjazd wydłużyliśmy do kilku kilometrów. Nieustanny, długi zjazd doliną niezwykle zieloną Doliną Eliaszówki i z powodu wczesnej pory niezwykle mała liczba samochodów spowodowała, że do Krzeszowic dojechaliśmy bardzo szybko i w świetnych nastrojach :) Tuż za Krzeszowicami ponownie odbijamy ze Szlaku i kierujemy się przez Bramę i ulicę Zwierzyniecką w kierunku Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego. Oszczędzamy tym samym ok 10 km trasy. Wg moich wyliczeń pozwoli to zaoszczędzić 2h i zdążyć na pociąg. Jak się okaże, nie wziąłęm tylko pod uwagę, że odcinek, który obraliśmy to nieustanna wspinaczka pod górę i tylko nieliczne zjazdy. W dodatku niektóe zjazdy były tak trudne, że jechaliśmy nimi z prędkością 4-6 km/h - szału więc nie było ale była to okazja do szlifowania umiejętności jazdy w trudniejszym terenie. Z przyczepką byłoby ciekawie ;)

Noclegi, jakość szlaku, oznakowanie

Jura to w większości działki prywatne, w Złotym Potoku brak pola namiotowego, pozostaje nam więc spanie w agroturystykach lub w miejscach udostępnionych do biwakowania przez Lasy Państwowe (o ile takie znajdują się na trasie).

Noclegi na trasie można znaleźć w Częstochowie, Olsztynie, Złotym Potoku i okolicach, Żarkach, Mirowie (tutaj jest nawet pole biwakowe), Bobolicach, Podlesicach, Skarżycach, Podzamczu czy Pilicy (lekko z boku trasy).

Jazda z dziećmi - ruch na drogach, tam gdzie musieliśmy jechać jezdnią, nie był duży. Ponieważ dzieci w trakcie wyjazdu miały poniżej 10 lat, mogły jechać po chodnikach (te czasami były zastawione przez zaparkowane samochody...), co zmuszało nas nieraz do zjeżdżania na drogę - nie zawsze było to komfortowe i bezpieczne gdyż dzieciaki musiały zjeżdżać z 5-10 cm krawężników a my musieliśmy mieć baczenie na to czy nie wjeżdżają pod jadące drogą samochody.

Odcinek, który zrobiliśmy bez problemu można przejechać z przyczepką rowerową (do zamku Pilcz w Smoleniu), małopolski odcinek zdecydowanie trudniejszy - szczególnie w okolicach Krakowa (jazda z przyczepką byłaby bardzo wymagająca i trudna ze zwględu na nawierzchnię i znaczne przewyższenia - ale nie niemożliwa). Z uwagi na przewyższenia i różną nawierzchnię (asfalty, szutry), szlak jest wymagający dla dzieci - zarówno pod względem kondycyjnym jak i techniczym (umiejętność panowania nad rowerem), co trzeba wziąć pod uwagę przy planowaniu odcinków dziennych. Zdecydowanie lepiej sprawdzają się też tutaj rowery o lekko pochylonej sylwetce i szerszych oponach.

Szlak jest dobrze oznakowany. Jedyny problem mieliśmy w okolicach kościoła Św. Idziego, gdzie pozostały jeszcze oznakowania starego przebiegu trasy. Niekiedy trafiają się jeszcze stare tablice z przebiegiem szlaku przez Pilicę oraz Ojcowski Park Narodowy. Niewielkie problemy mieliśmy w Olkuszu - w trakcie przejazdu przez miasto.

Na Szlaku trafiają się jeszcze mapki, prezentujące stary przebieg szlaku, tj. przez Pilicę, Ojców i Pieskową Skałę. Nam w planowaniu i pilnowaniu trasy pomógł świetny przewodnik "Rowerowy Szlak Orlich Gniazd" wyd. Compass - https://compass.krakow.pl/rowerowy-szlak-orlich-gniazd-przewodnik-rowerowy, dostępny także w edycji elektronicznej. My korzystaliśmy z wersji papierowej.

Oficjalna strona wwww Szlaku Orlich Gniazd - https://www.orlegniazda.pl/

Wyposażenie

Rowery dla dzieci - jestem przekonany, że dobre, lekki rowery przyczyniły się znacznie do tego, jak dobrze nasze dzieciaki pokonywały dziesiątki kilometrów. Szymon jechał na lekkim rowerze Kubikes 20, Kalina na lekkim rowerku Woom 3, Stasiek na lekkim rowerze na kołach 16". Do wsparcia w trudnych momentach zabrałem hol rowerowy Follow Me, w drugim etapie Marcin miał także przyczepkę Croozer - na szczęście ani hol ani przyczepka nie zostały użyte :)

Szymon pokonał III etap na rowerze Frog 20".

Wszyscy mieliśmy sakwy Crosso lub Sport Arsenal Expedice oraz torby na kierownicę Ortlieb.

Pierwszy etap wyjazdu był świetnym sprawdzianem patentów na jazdę w deszczu. Pierwszy raz na wyjazd zabrałem poncho przeciwdeszczowe na rower Basil Hoga Bicycle Rain Poncho - sprawdziło się świetnie! Nie pociłem się jak w kurtce gore-tex, miałem suche spodnie, rękawy a całość nie krępowała ruchów. Mogę tylko polecić! Do tej pory sprawdzałem w jeździe po mieście ale w trasie wyjazdu rowerowego spisuje się równie dobrze!

Dla dzieci mieliśmy ogrodniczki przeciwdeszczowe z gumkami na stopy (nogawki wpuszczane w buty) i kurtki przeciwdeszczowe oraz jednoczęściowe komplety przeciwdeszczowe. Dzięki takiemu wyposażeniu mogliśmy jechać pierwszego dnia. Oczywiście ubrania dzieciaków były zmieniane na suche (np. skarpetki) gdy tylko nadarzyła się okazja :)

Na Gościńsku Mirowskim - asfaltowa ścieżka prowadząca z Żarek do Mirowa - fot. Kuba Ruta.

Na Gościńsku Mirowskim - asfaltowa ścieżka prowadząca z Żarek do Mirowa - fot. Kuba Ruta.

Podsumowanie

Odcinek, który zrobiliśmy jest bardzo ciekawy - nagromadzenie różnych atrakcji zamki, skałki, jaskinię, muzeów powodują, że chętnie pokonują kilometry. Zamki położone są bardzo malowniczo, co dodatkowo podnosi atrakcyjność szlaku. Nawierzchnia jest dobra, tylko w kilku miejscach na chwilę musieliśmy zejść z rowerów aby je poprowadzić z powodu słabej nawierzchni. Brakuje miejscami wydzielenia drogi dla rowerów, aby szczególnie z dziećmi, nie jechać wzdłuż drogi ale mimo to, było bezpiecznie (choć czasami musieliśmy jechać obok dzieci aby uchronić ich przed jadącymi zbyt szybko na wąskiej drodze, kierowcami - na drodze pomiędzy Kromołowem a Podzamczem). Cały przebyty przez nas odcinek, aż do zamku Pilcza w Smoleniu nadaje się do przejechania z przyczepką rowerową.

Moim zdaniem Szlak Orlich Gniazd to świetny kierunek na rowerowe wakacje z dziećmi czy długi majowy weekend (choć wtedy mogą być problemy z rezerwacją noclegów na pojedyncze dni). To szlak, który wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie! Zapewne wpływ miał na to fakt, że dzieciaki były bardzo zadowolone z jego pokonywania i odwiedzania wielu atrakcji. Dużo przyjemniej pokonuje się szlak, o który dopytują dzieci. A tak właśnie jest w przypadku Orlich Gniazd - Szymon co jakiś czas pyta, czy w przyszłym roku też przyjedziemy i czy tym razem skończymy w Krakowie? :)

W artykule wybrane linki prowadzą do zewnętrznych stron, w tym do naszego sklepu.

Zachęcamy Was także do zakupu przewodnika Basi Salamon-Szympruch "Rowerowe śląskie. Subiektywny przewodnik po rodzinnych trasach rowerowych województwa śląskiego" dostępny w naszym sklepie - https://www.sklep.dzieciakiwplecaki.pl/?536,rowerowe-slaskie-przewodnik

Komentarze

Zalogowani użytkownicy nie muszą wpisywać kodu bezpieczeństwa. Zarejestruj się teraz lub zaloguj się jeśli masz już konto.