dzisiaj jest piątek, 19 kwietnia 2024
Booking.com

Kliknij województwo, aby zobaczyć atrakcje.

Mapa atrakcji dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warmińsko-mazurskie wielkopolskie zachodniopomorskie

Kliknij województwo, aby zobaczyć wycieczki.

Mapa wycieczek dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warmińsko-mazurskie wielkopolskie zachodniopomorskie

Kliknij województwo, aby zobaczyć noclegi.

Mapa noclegów dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warmińsko-mazurskie wielkopolskie zachodniopomorskie

Mikrowyprawka rowerowa czyli trzy dni w Rudawach Janowickich, Dolinie Bobru i Kotlinie Jeleniogórskiej

2024-04-03 23:02

Tej okolicy Dolnego Śląska nie trzeba reklamować - polska Dolina Loary pod kątem zagęszczenia zamków, góry i żabi skok na czeski smażony ser lub knedlika. Idealne tereny na leniwe rowerowe wycieczki i bardziej męczące pedałowanie góra-dół dla ambitnych! Jak było u nas? Zamki odwiedziliśmy, na górę się wspięliśmy, Czechów pozdrowiliśmy na granicy. Przeczytajcie, gdzie nas poprowadziły dolnośląskie ścieżki.

Dzień pierwszy: Wrocław - Dolina Bobru - Przełęcz Karpnicka - Camp66 (Ściegny)

Z Wrocławia postanawiamy wyruszyć pociągiem. Kto w pandemicznym roku 2020 nie jechał pociągiem, nie zna życia! :) Sierpniowy upał, sobotni poranek, na dworcu dziki tłum w maseczkach - nie my jedni chcemy wybrać się na weekend na rowery. Niestety tylko my jedni w tym momencie mamy ze sobą nie tylko dwa rowery, ale też dwójkę dzieci, cztery sakwy i dwuosobową przyczepkę rowerową… Poziom mobilności + prędkość szturmowania pociągu równa zeru. W rezultacie ja (Karolina) z dziewczynami na rękach dostałam się do środka, a Marcin ładuje nasz majdan. W tym momencie do akcji wkracza pani konduktorka i mówi, że tyle osób nie pojedzie i proszę wysiąść. Niewiele pomaga, że “żona i dzieci już są w środku”, do pociągu można wprowadzić tylko kilka rowerów (na cały weekendowy rzut kolarskich ambicji Wrocławian!), a my opóźniamy odjazd. Możecie sobie wyobrazić, jak ta sytuacja podnosi ciśnienie wszystkim próbującym się dopchać do środka. Pani konduktor, coraz bardziej zdenerwowana opóźnieniem, obstaje przy swoim, rozsierdzony tłum napiera. Jak oddać własne marzenia o rowerowym weekendzie innym kiedy na bilecie brak miejscówek? Zastaw się (rowerem), a postaw się (pani konduktor)! Lepszej strategii nie było. Zdesperowani rowerzyści zastawili wejście do pociągu aż pasażerowie w środku nie skompresowali się i ułożyli jak klocki Tetris, a pani konduktor dobrodusznie (lub desperacko) przymknęła oko na ten tabor pełen dzikich najeźdźców Kotliny Jeleniogórskiej.

W takich warunkach dojechaliśmy szczęśliwie do Sędzisławia, skąd ruszyliśmy do kolorowych jeziorek. Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich to jedna ze znanych atrakcji Dolnego Śląska. Znajdujące się u podnóża Wielkiej Kopy stawy powstały w miejscu dawnych kopalni, a związki chemiczne, w które obfitują, barwią wodę w zjawiskowe kolory. Ponoć najlepszych efektów wizualnych można spodziewać się po deszczach. My trafiliśmy na upały, które znacząco odczuliśmy w trakcie forsowania podjazdu do jeziorek (znajdują się na wysokości ok 500-700 m n.p.m.). Tymczasem efekt nie był piorunujący, ale zaliczyliśmy miły spacerek do położonego nieco dalej Błękitnego Jeziorka. Myślę, że miejsce to pozostanie dobrym tematem do rozważań, jakich wiele odnalazłam w sieci: hit czy kit?

Pozostawiając za sobą Kolorowe Jeziorka, ruszyliśmy w kierunku Miedzianki. To miejsce, o którym mogliście słyszeć z kilku źródeł. Mogliście czytać o znikającej Miedziance w reportażu Filipa Springera. Mogliście też zatrzymać się w rzemieślniczym Browarze Miedzianka, gdzie w otoczeniu górskich widoków można posilić się smakołykami piwowara, a nawet przenocować. Niewykluczone również, że znacie Miedziankę z literackiego festiwalu reportażu MiedziankaFest. Festiwal w felernym roku 2020 nie miał szansy się odbyć, więc przejechaliśmy przez wyludnioną wioskę z obietnicą powrotu. Wybierając się tam na rowerach, a już szczególnie z przyczepką i dwójką dzieci w środku(!) weźcie pod uwagę, że czeka Was niczego sobie podjazd!

Dalej pomknęliśmy sobie w kierunku Trzcińska i odbiliśmy na Przełęcz Karpnicką. A skąd odbiliśmy? A z trasy znanej jako trasa Doliną Bobru. Wije się ona w tym parku krajobrazowym wzdłuż rzeki Bóbr właśnie - gładko, prosto i - jeśli nie zależy Ci na podjeżdżaniu do Miedzianki - bez zbędnych wzniesień. Między innymi dlatego uważana jest za idealną w regionie trasę na wycieczkę rowerową z dziećmi.

Naszym celem tego dnia jest pole namiotowe Camp66, dlatego przejeżdżamy obok Zamku Karpniki, przez Krogulec, żeby ostatecznie po obfitym obiedzie w Bukowcu dotrzeć do Camp66.

No i Camp66 to jest sztos! Nasze odkrycie 2020 roku. Camping z miejscami na rozbicie namiotu, postawienie przyczepy campingowej i kilkoma domkami jednocześnie. Ujął nas nie tylko przepiękny widok wprost na Śnieżkę, ale przede wszystkim infrastruktura. Na miejscu restauracja serwująca nie tylko dania obiadowe, ale i śniadania. Obok dobrze wyposażona kuchnia z dużą lodówką i miejscem, gdzie można podłączyć własne lodówki turystyczne. Rano uwija się tu cała masa ludzi szykujących poranny posiłek, a jednocześnie personel campingu dbający o porządek. Stołów i miejsc siedzących jest naprawdę dużo, a do tego wokół hamaki, w których można ułożyć się na sjestę lub wieczorne podziwianie gwiazd. Tuż obok znajduje się plac zabaw, aby mieć swoje pociechy na moment “z głowy”, a jednocześnie wciąż na oku. Wewnątrz stół bilardowy, kącik dziecięcy oraz z książkami i nie wiadomo, co jeszcze, bo nie zdążyliśmy nawet z połowy z tego skorzystać! W toaletach przewijaki, nocniki i schodki dla dzieci. I na koniec najlepsze: prysznice rodzinne! Kto bywa z maluchami na campingu, wie o co chodzi! Ile razy zdarzyło nam się, że nie wiedzieliśmy, czy pakować się wspólnie pod prysznice męskie czy damskie, bo samemu trudno było poradzić sobie z dziewczynkami, które np. jeszcze nie chodziły, więc nie było ich gdzie odłożyć! Nie, to nie jest materiał sponsorowany przez Camp66 ;) Po prostu nas zachwycił i na pewno będziemy tam wracać i wszystkim rodzinom polecać!

Dzień drugi: Camp66 (Ściegny) - Przełęcz Okraj (1046 m n.p.m) - Camp66

Kiedy w niedzielę rano budzimy się w namiocie, wiemy już, że upał nie odpuszcza. Po śniadaniu leniwie ruszamy na poszukiwanie idealnej trasy na dziś. W otwartej przestrzeni? Ale skwar! Pod górę? Dopiero będzie gorąco! Wstąpmy najpierw po lody :)

Ostatecznie decydujemy się wypróbować trasę o delikatnym, ale ciągłym nachyleniu zboczem góry. Okazuje się, że z przyczepką jedziemy sobie powoli, ale bez nadmiernego zmęczenia. Po drodze nawet ja przejmuję przyczepkę na kilka kilometrów. Trasa bardzo przyjemna, pusta i co najważniejsze - w lesie, a więc lekko zacieniona! Powoli wspinamy się coraz wyżej i wyżej.

Ostatecznie, ku naszemu zaskoczeniu, docieramy na Przełęcz Okraj, położoną na wysokości 1046 m n.p.m. Jeszcze trochę i dotarlibyśmy na Śnieżkę ;) Pierogi z jagodami są wystarczającą nagrodą za nasz wysiłek. Kolejną jest zjazd asfaltem do Kowar - w “jednej chwili” zjeżdżamy z poziomu, na jaki wspinaliśmy się pół dnia.

Ponownie nocujemy w Camp66, dziewczyny eksploatują plac zabaw, a my z hamaka podziwiamy niebo nad Karkonoszami.

Dzień trzeci: Camp66 (Ściegny) - Zamek Karpniki - Pałac Wojanów - Jelenia Góra - Wrocław

Cel dnia trzeciego jest jasny - musimy dojechać do Jeleniej Góry, bo stamtąd mamy po południu pociąg powrotny do Wrocławia. Upał nie odpuszcza, a my planujemy zobaczyć tym razem trochę więcej architektury tego rejonu. Dolny Śląsk pełen jest zamków i pałaców - wiele z nich to niestety ruiny, jednak wciąż miejsc wartych odwiedzenia może starczyć na lata. Znajdziecie tu też sporo odnowionych perełek.

Jedziemy przez Bukowiec i Krogulec i kierujemy się ponownie w stronę Przełęczy Karpnickiej, gdzie niedaleko warto zobaczyć Zamek Karpniki. To pięknie odnowiony budynek, otoczony klasycznie fosą i z prowadzącym do wejścia mostem. W zamku funkcjonuje luksusowy hotel i ze zdjęć wynika, że warto zajrzeć do zamkowych wnętrz.

Wspinamy się na Przełęcz Karpnicką, a w Trzcińsku odbijamy ponownie na malowniczą i łatwą trasę wzdłuż rzeki Bóbr. W ten sposób dojeżdżamy do Pałacu Wojanów. Ten to dopiero ma rozmach! To cały kompleks pałacowy z budynkami gospodarczymi dookoła. Również tutaj we wnętrzach działa luksusowy hotel, a otacza go 16 hektarów ogrodów.

Godzina wczesna, więc decydujemy się tylko na kawę na tarasie. Kusi nas przejażdżka po tych pałacowych terenach zielonych, ale niebo, które zaczyna przybierać barwę stali, i groźne pomruki w tle przypominają nam, że musimy dotrzeć na pociąg przed burzą. Robi się bardzo parno, a ostatnie kilometry przed Jelenią Górą trochę się dłużą, ale ostatecznie udaje nam się dotrzeć suchym kołem na obiad do I Love Pasta. Dla nas, makaronożerców, to po prostu niebo w gębie! Doskonałe pasty i lody o bardzo ciekawych smakach na deser. Wszystkim grzesznikom podobnej maści bardzo polecamy :)

Wyjeżdżeni, najedzeni i zadowoleni wsiadamy do pociągu i szczęśliwie, bez walki o miejsce (bo to poniedziałek) wracamy do Wrocławia. W czasie trzydniowej mikrowyprawki liznęliśmy trochę Rudaw Janowickich, Doliny Bobru, Kotliny Jeleniogórskiej i Karkonoszy jednocześnie. Zdecydowanie każdy znajdzie w tych okolicach coś dla siebie - czy to na dwóch kółkach czy pieszo. My tylko utwierdziliśmy się w przekonaniu, że chcemy tu bywać częściej.

Karolina Ostaszewska, Łapacze Przygód

Komentarze

Zalogowani użytkownicy nie muszą wpisywać kodu bezpieczeństwa. Zarejestruj się teraz lub zaloguj się jeśli masz już konto.