dzisiaj jest wtorek, 23 kwietnia 2024
Booking.com

Kliknij województwo, aby zobaczyć atrakcje.

Mapa atrakcji dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warmińsko-mazurskie wielkopolskie zachodniopomorskie

Kliknij województwo, aby zobaczyć wycieczki.

Mapa wycieczek dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warmińsko-mazurskie wielkopolskie zachodniopomorskie

Kliknij województwo, aby zobaczyć noclegi.

Mapa noclegów dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warmińsko-mazurskie wielkopolskie zachodniopomorskie

Gdy nie ma dzieci czyli Podlasie na rowerze

2020-01-04 23:07

Jak zrodził się pomysł?

Miałem ochotę pojechać gdzieś bez dzieci, na weekend, pod namiot, raczej na rower. Warunkiem był dobry dojazd pociągiem (Białystok idealny(!), była jeszcze opcja w kierunku Częstochowy i Szlakiem Orlich Gniazd ale trochę brakowało czasu - 2 dni to jednak mało na ten szlak), przyroda, spokój ... Wszystko to spełnia Podlasie, szybka konsultacja z Krzyśkiem, rzut okiem na mapy, których u nas jest pod dostatkiem i wstępny plan był gotowy.

Dojazd

Do Białegostoku dojechaliśmy pociągiem, który wyruszał z Warszawy Centralnej o 6:25 (jakiś czas później jechałem tym samym pociągiem na wyjazd tatusiowy z Amelką - relacja tutaj "Pomysł na wyprawę rowerową z dziećmi - podlaskie"). W sobotę nie było problemu z zakupem biletów rowerowych, szczególnie, że była to końcówka weekendu majowego i wtedy raczej niewiele osób już jechało w tamtym kierunku. Dojazd pociągiem z Warszawy jest moim zdaniem najwygodniejszą formą - tanio, szybko i wygodnie (można odpocząć w trakcie podróży, nie trzeba się męczyć za kółkiem)!

Planowanie trasy wycieczki w pociągu PKP Intercity.

Planowanie trasy wycieczki w pociągu PKP Intercity.

W pociągu dogrywamy trasę na pierwszy dzień, najwięcej czasu zajęło nam ustalenie optymalnej trasy na wyjazd z Białegostoku, która jak się później okaże i tak musiała zostać zmieniona.

Dzień pierwszy

Zaczęło się kiepsko. Najpierw moja awaria sakwy na zjeździe ze schodów mojego bloku (niestety lekko zaspany nie trafiłem w zjad dla niepełnosprawnych i zjechałem z całym impetem po schodach), później awaria hamulca u Krzyśka... Na szczęście jedno i drugie udało się opanować (ach te opaski zaciskowe - tzw. trytki - sakwa jak nowa!), ale co nas zdziwiło - w największym sklepie rowerowym w Białymstoku (mieście Crosso) nie było części zamiennych do tych sakw ;) Z Białegostoku kierujemy się na Puszczę Knyszyńską. Byle wyjechać z Białegostoku! Nie, wcale nie jest tu niemiło, wręcz przeciwnie. Niezłe drogi rowerowe, miejscami przyjemna zabudowa, ale pragniemy kontaktu z przyrodą, ciszy i spokoju.

Na trasie trafiały się jeszcze kamieniste drogi, nieliczne już jednak, zastępowane asfaltowymi.

Na trasie trafiały się jeszcze kamieniste drogi, nieliczne już jednak, zastępowane asfaltowymi.

Siadamy na kawę na skraju lasu i uderza nas... przejmująca cisza! Zero dzieciaków, zero krzyków, tylko spokojny śpiew ptaków i las :) Niesamowite! Coś niespotykanego podczas naszych dotychczasowych wyjazdów. Jedziemy drogą szutrową, szeroką, wygodną. Pniemy się lekko w górę.

Pierwszy dzień był słoneczny i gorący, czego się nie spodziewaliśmy po bardzo zimnej majówce.

Pierwszy dzień był słoneczny i gorący, czego się nie spodziewaliśmy po bardzo zimnej majówce.

Cały czas jedziemy albo pięknymi drogami szutrowymi albo lokalnymi drogami asfaltowymi. Jest tylko jeden moment gdy musimy prowadzić rower, w Puszczy Knyszyńskiej, a w zasadzie jej skraju, prowadzimy rower po piachach, niestety nie sposób jechać. Mamy tutaj problem, mapa trochę odstaje od tego, co zastaliśmy (brakuje istniejących w rzeczywistości dróg), nie jesteśmy pewni czy dobrze jedziemy. Na szczęście udaje się, a później dobrym punktem orientacyjnym są widoczne z odległości wielu kilometrów wieże radiowe/telekomunikacyjne.

Tego dnia jechaliśmy przez następujące miejscowosci: Krynice - Chraboły - Knyszyn - następnie drogą wojewódzką 671 - Jaskra - Sikory - Potoczyzna - Mońki (tutaj robimy uzupełnienie zapasów w sklepie - jest bardzo gorąco, a jeszcze kilka dni temu w tych samych rejonach zakładaliśmy dzieciakom bardzo ciepłe ubrania gdyż odczuwalna temperatura była -2 stopnie Celsjusza) - Hornostaje - Ołdaki - Goniądz. Tutaj wchodzimy na platformę widokową, z której obserwujemy Biebrzę i jej rozlewiska.

Widok na rozlewiska Biebrzy z platformy widokowej w Goniądzu.

Widok na rozlewiska Biebrzy z platformy widokowej w Goniądzu.

Piękny widok, ale sens tej platformy pokazuje nam dopiero rodzina stojąca obok. Wyposażeni w lornetkę i lunetę obserwacyjną podglądają łosie i ptactwo. Widok niesamowity ale trzeba mieć porządny sprzęt - podglądamy 2 łosie i mnóstwo ptaków! Już wiem, że kupię lornetkę - często bywamy nad Biebrzą i zawsze nam jej brakowało. Na lunetę się nie zdecyduję - aż tak drogiego sprzętu nie potrzebujemy.

Szlak Grenn Velo na odcinku Goniądz - Osowiec. Piękna, wydzielona droga dla rowerów.

Szlak Green Velo na odcinku Goniądz - Osowiec. Piękna, wydzielona droga dla rowerów.

Z Goniądza wyjeżdżamy Podlaskim Szlakiem Bocianim, trochę z boku głównej drogi i miasta. Z dziećmi lepiej przejechać przez miasto i szybko wskoczyć na piękną drogę rowerową zbudowaną w ramach Szlaku Green Velo. Po kilku kilometrach trafiamy na niego i my. W Osowcu droga rowerowa się kończy i jedziemy już Carską Drogą, na której mimo majowego weekendu nie ma wcale dużego ruchu. W miejscowości Dobarz kupujemy piwko (ale nie pijemy!) i cofamy się ok 1-2 km w kierunku Osowca. Kluczymy w poszukiwaniu Króla Biebrzy, mam już powoli dosyć, aż w końcu udaje się. Teraz już wiem, jak najelpiej dojechać. Skręcić w prawo z Carskiej Drogi, przy szlabanie, jest tam drzewo z namalowaną cyfrą 23. Jadąc tą drogą (od Osowca skręcamy w prawo), dojedziemy bez problemu do Króla Biebrzy. Dla zainteresowanych namiary GPS 53.386041586404, 22.571582794189 oraz nr telefonu do Pana Krzysztofa (+48 662 336 626).

Na polu biwakowym u Króla Biebrzy :)

Dzień drugi

Zadziwiające, budzi nas śpiew ptaków! Mnie, którego nie zbudził pękający przy uchu balon, budzi śpiew biebrzańskich ptaków. Jeśli ktoś jeszcze raz powie mi, że las to cisza... ;) Tak głośnego śpiewu ptaków nie spotkałem nigdy. Na kempingu u Króla Biebrzy jest niesamowicie, jest tak cicho i tak magicznie, że śpiew ptaków jest ogłuszający. W nocy padało, nawet miała być burza, ale tak mocno spałem, że nie byłem w stanie stwierdzić czy rzeczywiście była... Jedynie na moim namiocie (Rockland Soloist) i trawie widać oznaki padającego w nocy deszczu. W środku na szczęście sucho, namiot spisał się na 5! :)

Krzysiek przygotowuje kolację.

Krzysiek przygotowuje kolację.

Lekko kropi deszcz, jedziemy po mokrej nawierzchni Carskiej Drogi. Ruch znikomy, mimo, że to niedziela długiego weekendu majowego. I już marzy mi się wyjazd z dziećmi w te okolice. Uciekają kolejne kilometry wśród biebrzańskich lasów, a pofałdowany teren i wczorajsze 90 km dają odczuć, że trzeba popracować nad kondycją.

Na jednej z wiat staramy się dostrzec łosie, ptaki. Niestety bez lornetki nie jest to łatwe, a i pora na łosie chyba za późna. Poranne przechadzki już odbyły, a do wieczora jeszcze daleko...

W Laskowcu skręcamy w lewo na drogi lokalne, mijamy Czecha prowadzącego "bezkrwawe łowy" na biebrzańskie ptaki. Jest tu ich dużo, naprawdę. Kawałek dalej zatrzymujemy się posłuchać niesamowicie głośnego rechotu żab albo ropuch. Pierwszy raz w życiu słyszę taki koncert! Czy tylko nad Biebrzą coś takiego jest możliwe? Dalej jedziemy na przemian drogami asfaltowymi dobrej jakości oraz szutrowymi, na wielu odcinkach trwają przygotowania do wylania asfaltu. Wjeżdżamy do Tykocina, po prawej zostawiamy odrestaurowany zamek, przez most wjeżdżamy na tykociński dobrze nam znany rynek. Jak zwykle brakuje nam czasu aby na spokojnie zwiedzić to urokliwe miasteczko. Czy nawet wycieczki rowerowe musimy realizować w pędzie? W Pierogarni Tykocińskiej poznajemy bardzo sympatyczne osoby, w tym Panią Ewę, która planuje udostępniać swój dom turystom. Kilka miesięcy później będziemy u niej nocować w trakcie naszego tatusiowego wyjazdu.

Tykociński rynek i charakterystyczny punky czyli kościół Świętej Trójcy.

Tykociński rynek i charakterystyczny punkt czyli kościół Świętej Trójcy.

Zastanawiamy się jak jechać aby zdążyć na pociąg. Proponuję nie jechać Szlakiem Green Velo (który akurat na tym odcinku ma piękną DDR, ale w moim odczuciu w mniej malowicznych okolicznościach) od Tykocina ale kierować się znaną mi i malowniczą drogą przez Sanniki. Jak się później okazało zmieniła się nie do poznania. Położono nowy asfalt, wykonano liczne dojazdy do rozdrobnionych pól. Świetnie, dla właścicieli pól ogromne ułatwienie, dla mnie ... zrujnowanie krajobrazu. Szkoda, że tak ciężko pogodzić to wszystko. Szczególnie, że w pewnym momencie mijamy ... wysypisko śmieci, ale wszystko wynagradza nam napotkane w jednym miejscu ponad 30 bocianów! Po kilku km kończy się asfalt (jeszcze trwają przygotowania do położenia) i jedziemy po lekko mokrym żwirze/piasku. W Rzędzianach kontynuujemy trasę Green Velo, który tutaj niestety szybko przechodzi w zwykłe dziurawe drogi, aż w końcu w Narwiańskim Parku Narodowym prowadzi przez 1-2 km drogą po betonowych płytach. Ten odcinek mimo, że malowniczy, pozwalający podziwiać pracę bobrów i piękno przyrody daje się mocno we znaki naszym nadgarstkom. Ale to już wiedziałem, nie pierwszy raz jadę tym odcinkiem. Z przyczepką też ;) Lekko wtedy nie było.

Szkoda, że nie zdecydowano się na tak ułożeniu trasy w tym miejscu by pozwalała przejść przez słynne kładki Waniewo-Śliwno. Warto aby przy MOR zamieścić zdjęcia z tego pięknego miejsca i zachęcić tym samym rowerzystów do ich odwiedzenia. Oczywiście władze lokalne powinny też informować np. o czasowych zamknięciach kładek spowodowanych remontami (do końca 2018 r. będą nieczynne) czy brakiem możliwości przejazdu wynikajacą z wysokiego poziomu Narwii (zdarza się wiosną).

Mało komfortowy odcinek Szlaku Green Velo w Narwiańskim Parku Narodowym.

Mało komfortowy odcinek Szlaku Green Velo w Narwiańskim Parku Narodowym.

Za to po przejechaniu u tego fragmentu i kilku km drogami lokalnymi (rzadko uczęszczanymi) zaczyna się rowerowa bajka! Wspaniała droga dla rowerów, asfaltowa, szeroka, z MOR. Szkoda, że takie odcinki są bardzo nieliczne na Szlaku Green Velo. Brakuje też poprowadzenia Szlaku przez atrakcyjne przyrodniczo tereny (czy można było to zrobić), gdyż jedynym punktem wartym odwiedzenia jest Muzeum Wnętrz Pałacowych w Choroszczy. Na dalszym odcinku, bliżej Białegostoku szlak przechodzi w kostkę brukową, ale zapewne są to odcinki wybudowane przed erą Green Velo. Powoli zaczyna się tutaj ruch lokalnych rowerzystów, rodzin z dziećmi. To pokazuje, jak dedykowana, bezpieczna infrastruktura potrafi przyczynić się do aktywizacji mieszkańców. Jak widać poza rozwojem turystyki są jeszcze inne pozytywne aspekty budowy infrastruktury rowerowej.

Tu dla odmiany bardzo komfortowy odcinek Green Velo.

Tu dla odmiany bardzo komfortowy odcinek Green Velo.

Zdążyliśmy na pociąg, mamy jeszcze 10 minut aby zakupić bilety i zapakować rowery. Jesteśmy nieźle zmęczeni, kilkudziesięciokilometrowy sprint dał się nam mocno we znakim, myślimy tylko o tym żeby wsiąść i jechać. Okazuje się jednak, że nie pojedziemy... w kasie zero biletów rowerocych na dzisiaj. Na szczęście konduktor z uśmiechem na twarzy nie robi problemów i wpuszcza nas do pociągu. Jak się okazuje jeszcze 4 innych rowerzystów. W pociągu spotkaliśmy ekipę, która jechała przez Białoruś oraz wzdłuż Kanału Augustowskiego. Dopytujemy o szczegóły tej trasy, wrażenia z Białorusi. I burza, która nas nie dopadła na szczęście, zaczęła się kilka minut po starcie pociągu.

Wyposażenie i wskazówki:

Rower - jechałem moim sprawdzonym Giant Roam 3 na kołach 28" (prosty rower crossowy), z zamontowanym bagażnikiem z przodu i z tyłu.

Sakwy - na wyprawy i takie wycieczki jak nasza koniecznie wodoszczelne, nie zazdroszczę osobom, którym deszcz zmoczy zawartość... My korzystamy z wielokrotnie sprawdzonych sakw polskiej firmy Crosso. Podobnie Krzysiek, on jednka z uwagi na duży namiot zabrał jeszcze wór Crosso.

Torba na kierownicę z mapnikiem - pozwala mieć zawsze pod ręką aparat, telefon, bez obawy o zamoczenie i śledzić trasę na mapie. Korzystam z torby firmy Ortlieb - gwarantują one łatwy dostęp do zawartości i przede wszystkim ochronę przed wodą! A zlewa bez możliwości schowania się może dopaść i na krótkich wycieczkach.

Namiot - Rockland Soloist dla 1 os. Bardzo fajne rozwiązanie na rowerowe wyjazdy.

Kuchnia - wziąłem z sobą wybrane elementy naszych naczyń GSI oraz palnik Optimus Crux.

Bilety na pociąg - w sezonie warto kupić je wcześniej, szczególnie na pociąg powrotny z Białegostoku. Miejsc na rowery jest niewiele.

Nocleg - my nocowaliśmy na kempingu u Pana Krzysztofa Kawenczyńskiego, Króla Biebrzy i bardzo polecamy to miejsce. Cisza, spokój, biebrzański klimat. Nawet komary udało się odstraszyć ogniskiem.

Po drodze liczne sklepy umożliwiając uzupełnienie zapasów w wodę itp.

O Szlaku Green Velo w woj. podlaskim

Szlak Green Velo jest bardzo niejednorodny. Szykujcie się na wszystkie rodzaje nawierzchni, niezłe oznakowanie, częste i stojące na wysokim poziomie MOR czyli, miejsca odpoczynku rowerzystów.

Na Szlak Green Velo wjechaliśmy za Goniądzem, gdyż początkowo jechaliśmy Podlaskim Szlakiem Bocianim, który na tym odcinku prowadzi bliżej Biebrzy. Do Osowca prowadzi piękna, asfaltowa wydzielona droga dla rowerów, po której jedzie się szybko, komfortowo i bezpiecznie. W Osowcu Szlak prowadzi Carską Drogą, czyli główną drogą w Biebrzańskim Parku Narodowym. Jechaliśmy nią już kilka razy i nie przeszkadzał nam brak DDR, choć zapewne miło by było jechać taką właśnie drogą. Na Green Velo powróciliśmy w Rzędzianach i nie był to miły powrót. Na odcinku kilku km Szlak został wyłącznie wyznaczony i prowadzi fragmentami, które są b. mało przyjemne dla rowerzystów, wręcz odstraszają. Ale kilka lat temu dałem radę przejechać z przyczepką, dałem radę i teraz z sakwami. Warto wspomnieć, że od Tykocina prowadzi b. dobry odcinek DDR, częściowo niestety poprowadzony ... wzdłuż drogi ekspresowej S8. Nie jechaliśmy nią podczas tej wycieczki, ale podczas mojego pierwszego pobytu. Cóż, jedzie się szybko lecz mało przyjemnie. Natomiast odcinek od ... do Białegostoku to bardzo dobry odcinek. Wydzielona droga dla rowerów, miejsca odpoczynku, tabliczki kierujące do pobliskich atrakcji.

Mapy. Dysponowałem mapą wydaną przez twórców Szlaku Green Velo, skala 1:360 000 - w terenie kompletnie nieprzydatna, brak możliwości sprawdzenia w jakim punkcie wycieczki się jest w danym momencie. Dobra, by w domowych pieleszach, z kolegami przy piwie zaplanować trasę, ale w trakcie jazdy i tak trzeba mieć mapę w zdecydowanie mniejszej skali. Najlepiej 1:50000, choć 1:85 000 też się sprawdzały. Inaczej ciężko jest monitorować swoje położenie względem docelowego miejsca, szukać alternatywnych tras itp.

Komentarze

Zalogowani użytkownicy nie muszą wpisywać kodu bezpieczeństwa. Zarejestruj się teraz lub zaloguj się jeśli masz już konto.