Byś, miś i spółka, czyli … wizyta w warszawskim ZOO
Do ZOO wybraliśmy się w środku tygodnia – jest wtedy spokojniej i nie ma kolejek trzeba jednak wziąć urlop. U mnie akurat tak się złożyło, że ten urlop musiałem wziąć, postanowiliśmy, więc, że ten dzień spędzimy oglądając zwierzątka.
Już na wstępie zachwyt Amelki wzbudziły piękne flamingi i niezwykle barwne papugi oraz inne egzotyczne ptaki. Te zwierzaki mogła oglądać nie wychodząc z wózka, ani nie być podnoszoną na rękach czy siadając na barana. Schody zaczęły się przy zwierzętach większych, tj. gorylach, szympansach, gdzie, co chwila musiałem ją wyjmować i wkładać do wózka, albo prowadzić wózek, trzymać Amelkę za rączkę i pilnować żeby nie uderzyć jej przez przypadek aparatem. Zacząłem żałować, że nie wziąłem nosidła, sprawdziłoby się doskonale – nie byłoby problemów z oglądaniem zwierząt ukrytych za ogrodzeniami. Większość zwierząt było dzisiaj ospałych, nawet szympansy, dla których podobno nuda jest największym wrogiem, leniwie siedziały. Za to pawiany odprawiały prawdziwy pokaz, czyściły się wzajemnie, głaskały, biegały, wszczynały kłótnie, huśtały na swoich huśtawkach, tak jakby chciały pokazać, że nie wszystkie zwierzaki w warszawskim ZOO miały dzisiaj słabszy dzień ;)
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera! |
Duży zachwyt wzbudził w Amelce Byś, nosorożec, który urodził się w warszawskim ZOO. Starał się nie odstępować swojej matki, tak jak Amelka nie odstępowała mnie. Amelka szybko zaczęła powtarzać Byś i było to dzisiaj jej ulubione słowo. Hala lotów w ptaszarni na pewno jest ciekawą atrakcją, gdzie można zobaczyć różne ptaki, żyjące w środowisku zbliżonym do ich naturalnego. W bajkowym zoo dla dzieci, spodobały jej się osiołki, które najwidoczniej bardzo lubią towarzystwo ludzi, gdyż garnęły się do każdego i nadstawiały łby do głaskania. Dosyć duży plac zabaw oblegany był przez wycieczki szkolne, dlatego odpuściliśmy go sobie, ale na pewno może być ciekawym urozmaiceniem wizyty w ZOO. Musieliśmy się sporo natrudzić żeby zobaczyć lwy i tygrysy, nie miały ochoty się ruszać i dopiero lwica przebiegła się kilka razy wzdłuż niedużego wybiegu. W ogóle kotowate były dzisiaj mało ruchliwe – irbisy siedziały na swoich „ławeczkach”, pantera Beata przeszła się raz wzdłuż szyby i uciekła w głąb klatki a tygrysy schowały się daleko w cieniu. Bardziej ochocze do ruchu były niedźwiedzie brunatne i polarne. „Biały miś” stanął nawet na przednich łapach, czym wzbudził zachwyt wszystkich dzieci i dorosłych, nie zdążyłem jednak zrobić mu zdjęcia, musiałem trzymać Amelkę. Nie mogliśmy nie podejść do naszego symbolu, czyli orłów bielików, które dumnie siedziały w niedużej klatce i przyglądały się nam czyszcząc od czasu do czasu swoje upierzenie.
O 14:30 karmione są foki, o 14:00 pingwiny, a hipopotamy jedzą drugie śniadanie o 12:00. W większości miejsc nie było problemów z poruszaniem się z wózkiem. W wybranych budynkach (akwarium, Hala wolnych lotów) wózki trzeba było zostawić przed wejściem. Problemy miałem jedynie w pomieszczeniu z krokodylami - musiałem wnieść wózek na górę po kilku schodkach. Toaleta z przewijakiem znajduje się w budynku z gadami, podobno także w budynku z akwarium, ale tego nie sprawdziłem. Na pewno nie ma przewijaka w toalecie w budynku dla słoni, dlatego przewijałem Amelkę na ławce, ale że było ciepło to nie sprawiło to większego problemu. Do ZOO można dojechać rowerem i zostawić go zaraz za kasami (jest dużo stojaków), bilety można kupić przez Internet oraz w biletomatach (korzysta się wtedy z osobnego wejścia). Dzieci do lat 3 nie płacą za wstęp, powyżej – 15 zł, dorośli 20 zł. Dostępne są bilety rodzinne dla rodzin, co najmniej 2 + 2 (bilety po 15 zł). Wydaje mi się, że jest to spory wydatek, szczególnie dla większej rodziny.
Komentarze
Jest jeszcze bilet roczny (dwoje dorosłych + chyba dwoje dzieci) za 110 zł. Moim zdaniem najkorzystniejszy wariant.
Zalogowani użytkownicy nie muszą wpisywać kodu bezpieczeństwa. Zarejestruj się teraz lub zaloguj się jeśli masz już konto.