Zauroczeni łowicką kulturą
Mieliśmy dwa cele na weekend majowy - Góry Świętokrzyskie i atrakcje okolic Łowicza. Na szczęście obydwa udało się zrealizować. 3 maja udaliśmy się do skansenu w Maurzycach, gdzie na ten dzień zaplanowano m. in. lekcję kaligrafii, warsztaty piekarnicze oraz lekcję o łowickim stroju ludowym połączoną z warsztatami plastycznymi.
Maurzyce - Skansen
Zgodnie z planami jedziemy do Maurzyc. Pogoda nienajlepsza, po drodze pada deszcz, na szczęście nie jest intensywny. Autostradą mknie się szybko i bezpiecznie, ale trochę nudno. Coś za coś. Skręcamy na Łowicz, przejeżdżamy centrum miasta i wyjeżdżamy na drogę do Maurzyc. Mijamy pierwszy na świecie drogowy most spawany i skręcamy do skansenu. Na drodze nr 92 (dawna stara 2) jest widoczny z daleka drogowskaz, nie można, więc go przegapić. Na parkingu wypakowujemy nosidło i nagle … mały bunt. Amelka woli iść pieszo. Dosyć szybko wracam po wózek, zostawiam nosidło w samochodzie. Trafiamy w okno pogodowe, przestaje padać. Drobny deszcz pojawił się tylko, gdy byliśmy w karczmie. Wchodzimy do starej szkoły, w której właśnie odbywa się lekcja kaligrafii. Uczestniczą w niej zarówno dzieci jak i rodzice. Zwiedzamy kolejne zabudowania, oglądamy jak powstają wycinaki łowickie, słuchamy opowieści o stroju łowickim i smakujemy przygotowanych (w tradycyjnym piecu chlebowym!) przez Panią Zofię Myckę bułeczek z buraków cukrowych. Skansen zajmuje dosyć dużą przestrzeń, w pogodne dni na pewno jest, co tutaj robić. Po zakończeniu zwiedzania można udać się do karczmy, w której serwowane są pyszne dania, w przystępnej cenie. Przypominają się nam obrazy z dzieciństwa, siano w stodole, sprzęty, które jeszcze nie tak dawno mogliśmy obejrzeć na podwórku u dziadków, co prawda już nieużywane, ale jednak. Ci, którzy widzieli takie rzeczy po raz pierwszy, dopytywali o wybrane szczegóły. Pani Teresa Wojda porwała Amelkę do tańca przy dźwiękach ludowej muzyki łowickiej i tak zakręciła tą muzyką Amelce w głowie, że prawie zostaliśmy w skansenie do wieczora. Inicjatywa bardzo ciekawa i wykonana z pomysłem! Warto odwiedzać takie wydarzenia, pokazać dzieciom kulturę i tradycję, z której się wywodzimy, a która powoli odchodzi. Mi osobiście brakowało opowiadań przewodnika, który przekazałby historię wybranych domów i opowiedział o życiu na ziemi łowickiej…
Muzeum Ludowe Rodziny Brzozowskich w Sromowie
Niedaleko Maurzyc, ok. 18 km od skansenu, niemalże przy tej samej trasie, mieści się Muzeum Ludowe Rodziny Brzozowskich. Specjalnie dla tego muzeum rezygnujemy z powrotu autostradą, jak się okazało było naprawdę warto. Mieliśmy szczęście, gdyż ze względu na dużą ilość mechanizmów poruszanych elektrycznie, zwiedzanie odbywa się tylko w grupach (minimum 5 osób). Ustalamy, że zapłacimy za wstęp równowartość 5 biletów ulgowych, chwilę potem zjawiają się 4 osoby i problem rozwiązany. Zwiedzanie odbędzie się w normalnej cenie – za 2 bilety normalne płacimy 16 zł zamiast 30 zł za 5 ulgowych. W Muzeum zgromadzone zostało kilkaset drewnianych figurek, w większości tworzących wspaniałe ruchome scenerie, ok. 30 wozów, wykupionych przez rodzinę Brzozowskich specjalnie do muzeum, łowickie pająki i wiele innych eksponatów. Na nas największe wrażenie zrobili kolarze uczestniczący w Wyścigu Pokoju i kotek, który bawił się kłębkiem wełny nad kołyską dziecka. Jeśli będziecie jechać starą 2, koniecznie poświęćcie godzinę i te kilka złotych na odwiedziny w Muzeum Rodziny Brzozowskich. Naprawdę warto! Do domu wracamy późnym popołudniem, pogoda podczas zwiedzania dopisała. Jesteśmy zadowoleni, że udało się zrealizować plany. Do Łowicza chcemy wrócić na procesję Bożego Ciała, to już niedługo!
Zapraszamy na krótki filmik przedstawiający jedną ze scen w Muzeum.
Komentarze
Zalogowani użytkownicy nie muszą wpisywać kodu bezpieczeństwa. Zarejestruj się teraz lub zaloguj się jeśli masz już konto.