Recenzja przewodnika „Tatry na nartach. Przewodnik skiturowy”
Patrząc na urokliwe i przestrzenne zdjęcia w przewodniku od razu chce się zapiąć narty. Nieważne czy po raz pierwszy czy nie, ważne aby gdzieś podejść a potem bezpiecznie wrócić. Cóż więcej można chcieć od któregokolwiek przewodnika?
Autor, który nie ukrywa swojej (skądinąd słusznej fascynacji) cytowanym często Zaruskim i Oppenheimem oddaje w nasze ręce przewodnik, który z przyjemnością się przegląda. Zdjęcia zajmują sporo miejsca i są przeważnie bardzo nastrojowe. Taka strategia jak również około dwustronicowe opisy proponowanych tras przekładają się na blisko półkilogramową książkę, którą jednak wolałbym chyba zostawić w schronisku. Przemawiają za tym także miniaturowe mapki, na których przebieg tras jest pokazany raczej schematycznie i konieczne jest konfrontowanie proponowanych informacji wraz z drugą mapą np. w skali 1:25 000. Wprawdzie trasy najczęściej biegną wzdłuż letnich szlaków pieszych, ale osoba nieobeznana z topografią Tatr nie musi ich wcale znać a poza tym z uwagi na zagrożenie lawinowe warto odpowiednio wcześniej rozważyć alternatywne trasy podejść i zjazdów, co na załączonych mapkach nie jest możliwe. Swoją drogą wydawca mógł pomyśleć nad dodaniem zintegrowanej z III-cią okładką, rozkładaną mapką. Wydaję się, że nawet dodatkowe 2 lub 4 strony z mapami w lepszej skali nie byłyby zbytnią rozrzutnością papieru biorąc pod uwagę aż 370 stron przewodnika.
Bardzo ciekawe natomiast są propozycje z rozdziału o trasach skiturowych w paśmie reglowym. Wycieczki te można polecić przy wyższych stopniach zagrożenia lawinowego lub dla osób o słabszej kondycji czy doświadczeniu. Można też zabrać na nie osoby początkujące lub dzieci.
Bardzo miłym zaskoczeniem są opisy tur po słowackiej stronie, których z kolei w znanym mi przewodniku Życzkowskiego i Wali nie znajdziemy. Wspomniany przewodnik ważący mniej niż połowę od tego opisywanego, stosuje skale trudności 0-6, z kolei Szatkowski podaje kąt nachylenia stoku i przyznam, że nie umiem rozstrzygnąć, co bardziej mogłoby przemawiać do osoby początkującej. Również niejasne jest dla mnie wydzielanie z dłuższej trasy drugiej, krótszej i opisywanie i numerowanie ich oddzielnie. Można przecież po prostu zasugerować zakończenie wycieczki w pewnym punkcie, jako wersję „light”.
Kolejną mocną stroną książki jest obszerny wstęp zawierający zarówno rys historyczny narciarstwa wysokogórskiego w Tatrach, porady dla początkujących jak i zbiór ogólnych informacji. Spora dawka przydatnej wiedzy, której jednak wolałbym nie mieć w plecaku na stromym podejściu lub podczas zjazdu.
Autor na wstępie zaznacza, że większość opisanych tras mieści się w dolnych stopniach skali trudności, czyli 0-2 i wydawać by się mogło, że dobitnie daje do zrozumienia, że ta publikacja jest tylko dla początkujących skiturowców. Jednak muszę przyznać, że znam przynajmniej 1 osobę jeżdżącą już kilka sezonów i mającą na koncie zjazdy trudniejsze od tych z wyżej wymienionego przedziału, dla której te informacje okazały się bardzo pomocne. Jestem głęboko przekonany, że będą także przydatne dla wielu osób, które do skituringu niejako „przeskoczyły” z turystyki zimowej lub wspinania. Ten przewodnik a po części właściwie album pomoże w podjęciu decyzji, w jaki malowniczy i zapomniany trochę rejon tatr udać się na skiturę, gdy warunki pogodowe (lawinowe) uniemożliwią bardziej wysokogórskie przejścia.
Przewodnik do kupienia w księgarni http://www.ksiazkigor.pl/produkt,tatry-na-nartach--przewodnik-skiturowy,699.html
Komentarze
Zalogowani użytkownicy nie muszą wpisywać kodu bezpieczeństwa. Zarejestruj się teraz lub zaloguj się jeśli masz już konto.